Ostatnio miałam dla siebie trochę więcej czasu. Sytuacja zdrowotna po małym zabiegu sprawiła, że na pewien czas musiałam wcisnąć pauzę. Przy okazji chciałam ten czas wykorzystać na uporządkowanie niektórych spraw. W tym przemyślenia relacji z otaczającymi mnie ludźmi.
Nie będę ukrywać, że nie jestem mistrzem podtrzymywania kontaktów. W niektóre prowadzone projekty potrafię zaangażować się tak, że zapominam o wszystkim, co mnie otacza. To sprawia, że nie za często wychodzę z inicjatywą rozmowy do innych. Tak już mam i wiem, że nie każdy potrafi to zaakceptować. Nie lubię też prowadzenia kilkugodzinnych rozmów przez telefon o niczym, a to sprawia, że bardzo ciężko buduje mi się trwałe relacje z innymi kobietami. I choć mam świadomość swoich minusów, to mimo wszystko, jeśli ktoś tylko potrzebuje mojej pomocy, to rzucę wszystko, aby przy nimi być.
Czy ta znajomość jest warta mojego czasu?
Ostatnio poświęciłam trochę czasu na analizę, dlaczego mam takie podejście do znajomości. Często spotykałam się ze stwierdzeniami, że warto mieć dużo znajomych. Chyba nawet podświadomie starałam się do tego dążyć. Pierwszy moment, kiedy udało mi się realnie sprawdzić, ile są warte moje kontakty, pojawił się, gdy zrezygnowałam z pracy w korpo. Szybko okazało się, że gdy nie mogłam już przez służbowe kontakty pomagać w rozwiązywaniu problemów, czy załatwianiu zniżek, to wiele osób po prostu przestało się do mnie odzywać.
Wiem, że wielu ta sytuacja zupełnie nie zdziwi. W końcu jak mogłam nie wiedzieć, że ludzie są aż tak interesowni? To mój błąd numer jeden. Zawsze starałam się wszystkich usprawiedliwiać. Po tym doświadczeniu zaczęłam bardziej analizować to, kto, kiedy i dlaczego się ze mną kontaktuje. Poza osobami, które szukały zniżek, udało mi się odfiltrować grupę osób, która kontaktowała się ze mną wyłącznie wtedy, gdy miała problem lub potrzebowała skorzystać z mojej eksperckiej wiedzy.
To jednak nie był koniec uzdrawiania mojego otoczenia. Obserwując pozostałe kontakty, oddzieliłam też osoby, które negatywnie wpływały na moje samopoczucie. Mowa tu o osobach, które na każdym kroku podcinały mi skrzydła i próbowały udowodnić, że wszystko, co robię, nie ma sensu. Wśród osób odpowiedzialnych za pogarszanie mojego nastroju znalazły się też osoby, które nie potrafiły cieszyć się ze mną moim szczęściem. Częściowo z zazdrości, że coś mi się udawało.
Czy warto mieć dużo znajomych?
Jeśli masz szczęście i trafiasz na fajnych ludzi, z którymi dobrze Ci się rozmawia i możecie liczyć na wzajemne wsparcie, to z pewnością fajnie jest mieć dużą paczkę znajomych. Jeśli jednak podobnie do mnie, nie masz szczęścia do szczerego i bezinteresownego otoczenia, to zapewniam, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie oczyszczenie takich kontaktów. Czasami zdecydowanie lepiej jest mieć małe i zaufane grono znajomych, niż długą listę kontaktów, z której w gorszych chwilach nie skorzystamy.
Jestem bardzo ciekawa Twoich doświadczeń. Daj znać w komentarzu, jak u Ciebie wygląda budowanie relacji i co sprawia Ci trudność?